Warsztaty z Janem Kubkiem i Wielokulturowa Małopolska

niedziela, 28 czerwca 2015
Cześć i dzień dobry!

Przychodzę do was z masą informacji i ogromną porcją niezwykłych wrażeń. Jak już wiecie, albo jeszcze nie, bierzemy udział w projekcie „Wielokulturowa Małopolska”, który jak dla mnie, jest bardzo ciekawy, między innymi dlatego, że kształcę się w tym kierunku. W poprzedni weekend była u nas pani, która przeprowadziła z nami warsztaty, które powiedziały nam wiele o kulturze Żydowskiej od średniowiecza aż do czasów współczesnych. Wczoraj, w ramach tego samego projektu byliśmy w Krakowie i również dużo się nauczyliśmy. Jakby tego było mało, w zeszły piątek mieliśmy warsztaty rytmiczno-muzyczne z panem Jankiem Kubkiem, z którym niektórzy z nas mieli przyjemność spotkać się już w zeszłym roku.

Zacznijmy od początku, czyli od warsztatów  z panem Jankiem. Miałam tę przyjemność, że to były moje drugie warsztaty z tym panem i jestem nimi zachwycona jeszcze bardziej niż poprzednimi. Gdy weszłam na salę nie zdziwił mnie widok tabli, czyli indyjskiego instrumentu, który przypomina dwa małe bębenki, ale brzmi inaczej. Jakoś delikatniej. Nie potrafię określić tego niesamowitego uczucia, które towarzyszy mi za każdym razem, gdy widzę człowieka, który z tych dwóch małych garnuszków potrafi wydobyć takie dźwięki, że aż ciarki przechodzą mi po plecach, a on sam jest jak w transie. Jakby zapominał o całym świecie i o tym, że siedzimy obok niego i bacznie, z zapartym tchem patrzymy na to, co robi. Każdy dźwięk na tabli, przypisaną ma swoją sylabę tak, aby łatwiej było je zapamiętać, gdyż jest ich bardzo dużo. Powtórzyliśmy sobie formułkę z zeszłego roku, czyli wypowiadane po kolei sylaby „dagetetetagetetedagetetetagetetedagetetekrandyrgdyrgda…” i tak dalej. Niesamowicie wciągające. Poznaliśmy także podstawowe rytmy flamenco i przekonaliśmy się, że klaskanie przez pół godziny wcale nie musi być bolesne i męczące. Zależy co i jak się klaszcze :D


Następnego dnia, w niedzielę czekały nas równie ciekawe warsztaty, z panią Katarzyną Kotulą z muzeum żydowskiego muzeum „Galicja” w  Krakowie, która pokazała nam jak wyglądało życie żydów na przestrzeni wieków. Nie było to jednak w formie wykładu, bo to mogłoby nie być zbyt ciekawe.


Pani Kasia podzieliła nas na grupy i zmusiła nas (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) do tego, abyśmy sami wpadli jak to wszystko wyglądało.







Przygotowała dla nas różne materiały, które naprowadzały nas na dane kwestie, które sami musieliśmy złożyć w miarę spójną całość i przedstawić innym.





Moim zdaniem były to bardzo ciekawe warsztaty, dzięki którym mogłam dowiedzieć się wiele o dziejach Żydów, nie od strony historycznej, jakiej uczono nas w szkołach, lecz od tej kulturowej.

Wczoraj byliśmy już na wycieczce. Spotkaliśmy się o 12.30 na przystanku z Teatrem "Sokół" i pojechaliśmy busem do Krakowa. 




W busie nie dla wszystkich znalazły się miejsca siedzące, jednak to nie sprawiło większego problemu, gdyż podłoga okazała się równie wygodnym miejscem.




Gdy byliśmy na miejscu, poszliśmy do żydowskiego muzeum "Galicja", gdzie spotkaliśmy się z grupą "Glutaminian Sodu" i wspólnie poszliśmy na warsztaty z tańców izraelskich, na których bawiliśmy się doskonale i przekonaliśmy się że nawet skomplikowana choreografia może być wykorzystana do znanego wszystkim motywu muzycznego z filmu "Król Lew".  Osobiście akurat tej nie potrafiłam opanować w pełni, inne natomiast przypadły mi do gustu i chętnie bym ją jeszcze gdzieś zatańczyła.
Jak to Próg ma w zwyczaju przed warsztatami i po też, musieliśmy coś zjeść.





Wyszliśmy z muzeum i przeszliśmy przez Kraków, który tym razem oczarował nas detalami i ciekawymi miejscami.




Następnie poszliśmy w miejsce spotkania z panią z muzeum historycznego miasta Krakowa, która oprowadziła nas po terenie dawnego Getta i uświadomiła nam, jak wiele ludzi w latach 1941-1943 mieszkało na tak małym obszarze. Mimo to, że w ogóle nie mieli oni prywatności, a racje żywnościowe były niewiarygodnie małe, a znajdowali czas, aby wieczorem pójść na dancing i choć na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się wokół nich.



Zobaczyliśmy gdzie znajdował się przytułek dla sierot, dawny szpital epidemiologiczny oraz zobaczyliśmy ocalałe kawałki muru getta, o którym nie miałam pojęcia, mimo że od jakiegoś czasu mieszkam w Krakowie i staram się aby poznać to miasto, także od strony kulturowej.




Mimo że dopadł nas deszcz i chciał popsuć nam plany, udało nam się przejść całą zaplanowaną trasę i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.


Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy przeżywali razem z nami te dni i czekamy na więcej wyjazdów w ramach projektu "Wielokulturowa Małopolska". Kolejny już jutro, mam nadzieję, że równie ciekawy jak poprzedni.



                                                                                                             Kasia                        

0 komentarze:

Prześlij komentarz