W przedszkolu...

niedziela, 17 marca 2013
Szafki na ubrania oznaczone kwiatkiem, krzesła pomniejszone o dwa rozmiary, kolorowe dekoracje, które witają wiosnę, chociaż na zewnątrz wciąż sypie śnieg. Poczułam się jakbym była w jakiejś innej krainie, kiedy w piątek rano zamiast w szkole znaleźliśmy się w przedszkolu.

Jej! Jak dobrze być dzieckiem! Stojąc na korytarzu wszędzie można było ich usłyszeć, jak rozmawiają, bawią się i co najważniejsze nieprzerwanie się śmieją. Dzieciaków było naprawdę dużo.


My za to byliśmy przebrani za klaunów, każdy z nas miał założony kolorowy strój i pomalowaną twarz, a w głowie mieliśmy przewodnią myśl, że dzisiaj trzeba być wesołym jak nigdy dotąd. Jednak kiedy wreszcie weszliśmy na salę pełną dzieci, a one dookoła głośno rozmawiały i wierciły się, poczułam, że się boję. Obawiałam się, że dzieci nie będą chciały nas słuchać, będą krzyczeć, bo przecież w ich świecie nie ma udawania i wyczuwają najdrobniejsze kłamstwo. Jak coś im się nie podoba, zwyczajnie zajmują się bardziej interesującymi sprawami czyli: bieganiem, śpiewaniem, czy gadaniem z kolegą, który siedzi obok. Jednak okazało się, że bardzo mało wiem o dzieciach i nie doceniłam ich dostatecznie, bo interpretacja naszych bajek wywołała w nich poruszenie. Zaciekawiliśmy ich! Opowiadaliśmy bajki, a one z wielką uwagą nas słuchały. Mało tego, niektóre dołączały się i razem kończyliśmy znane im wierszyki. A kiedy dzieci wybuchały śmiechem, rozbawione jedną z bajek, był to dla nas taki zastrzyk energii, że wciąż chcieliśmy więcej i więcej.


Naszą wyprawę zakończyliśmy wierszykiem: „Na wyspach Bergamutach”, obalając przy tym mit, że tytułowych wysp nie ma. Są, a drogę do nich znają właśnie przedszkolaki. Wystarczy tylko chwila rozmowy z nimi, a już się nasuwa pytanie: kiedy ja się tak zmieniłam? Kiedy tak szybko dorosłam? Przecież kiedyś też taka byłam. Dzieci nie zastanawiają się kim jestem na co dzień, bo w tej chwili jestem dla nich tylko wesołym klaunem, który bawi się razem z nimi. Tylko to ma dla nich znaczenie. 


Oprócz tego fascynująca jest ich ciekawość świata. Nieprzerwanie pytają, co chowasz w kieszeni, czy naprawdę masz zielone włosy. Jednak największym powodem do dumy dla przedszkolaka okazuje się fakt, że już znają wszystko to, co im przeczytaliśmy i mogą razem z nami mówić wierszyki. 


Dzieci są niezwykle szczere, bo od razu pokazują gdy coś im się nie podoba, dlatego właśnie ich uśmiechy i radość były dla nas najcudowniejszą nagrodą na świecie, jaką tylko można sobie wyobrazić. Na własnej skórze doświadczyliśmy wszyscy, jak ważne i niezwykłe jest spotkanie z drugim człowiekiem i jak dużo dostaje się energii za robienie czegoś bezinteresownie. Takie chwile są szczególne, pokazują jak dzięki teatralnym działaniom można zarażać szczęściem innych ludzi, ale też siebie samych.


Piątkowy ranek w przedszkolu nr 3 w Wadowicach zakończył się prawdziwym przedszkolnym śniadaniem, którym zostaliśmy poczęstowani w prawdziwej przedszkolnej stołówce. Usiedliśmy na stołeczkach trzy razy mniejszych od nas samych i z wielkim apetytem jedliśmy malutkie kanapeczki.

Przedszkole „Muchomorek” okazało się dla mnie stuprocentowym „Prawdziwkiem”, bo chociaż świat przedszkolaków jest przepełniony magią, wszystko tam było prawdziwe. Oby więcej takich doświadczeń!


Karolina