Witojcie Syćka!
Dziś zaczynam po góralsku, gdyż kolejnym etapem naszej
podróży "Wielokulturowa małopolska" była wycieczka do Czarnej Góry. To
tam mieliśmy przyjemność zapoznać się
bardziej z kulturą romską. Dzień był
pełen wrażeń, uczyliśmy się malować na szkle, śpiewać romskie pieśni, a nikt na
pewno nie zapomni "małej manufaktury radykalnej metamorfozy złomu" -
restauracji Bury Miś. Ale może opowiem
po kolei ;)
Zaczęliśmy warsztatami z Panią Małgorzatą Mirgą-Tas, Romką
ze szczepu Bergitka, absolwentką Wydziału Rzeźby na krakowskiej ASP.
Dowiedzieliśmy się co nieco o Romach, ich historii, kulturze. Mogliśmy obejrzeć
przepiękne dzieła, m.in. autorstwa pani Małgorzaty. A następnie wzięliśmy się
do pracy. Malowanie na szkle wcale nie jest takie trudne, jakby się mogło
wydawać. Najpierw rysuje się kontury markerem, a następnie wypełnia farbami.
Trochę się pobrudziliśmy, ale obrazki wyszły nam fantastyczne. Niestety czas
zaplanowany na te warsztaty szybko się skończył i większość z nas nie zdążyła
dokończyć swoich dzieł. Więc zostawiliśmy je do wyschnięcia i popędziliśmy na
obiad.
Tam czekała na nas wielka niespodzianka. To co ukazało się
naszym oczom, po wyjściu z busa, jest bardzo trudne do opisania i jeśli ktoś
tego sam nie zobaczy, to mi prawdopodobnie nie uwierzy. Restauracja usytuowana
jest w pobliżu małej/wielkiej (ciężko określić) wystawy złożonej z wszelkiego
rodzaju rzeźb, tworów, maszyn, roślin i złomu. Zdaję sobie sprawę z tego, że
brzmi to dość absurdalnie, ale takie to miejsce jest. Trzeba powiedzieć, że
przestrzeń jest tam dobrze zorganizowana. Zadaję sobie pytanie jakim cudem te
wszystkie rzeczy się tam zmieściły i to jeszcze w taki sposób, że tworzą tak
spektakularny widok. Po prostu magia ;) Niektórzy
z nas czuli się tam lepiej niż u siebie w domu. Na uwagę zasługują jeszcze
toalety w owej restauracji. Z resztą sami zobaczcie na zdjęciach.
Próg nie byłby Progiem, gdyby nie wspomniał o jedzeniu. Na
obiad zaserwowano nam pyszne placki po węgiersku. A Pani Dagmara zadbała o to,
żeby nikt głodny nie chodził, więc dostaliśmy także drożdżówki z wiśniami i
kruszonką oraz kanapki do wyboru do koloru.
Po obiedzie nadszedł ciąg dalszy warsztatów. Pani Teresa
Mirga nauczyła nas śpiewać dwie romskie pieśni. Ta część spotkania była dla
mnie wyjątkowo trudna, ponieważ ogromnie się wzruszyłam i momentami nie mogłam
śpiewać. Reszta grupy na szczęście na tym nie ucierpiała, a ja opanowałam nerwy
i starałam się jak najwięcej zapamiętać. Pani Teresa ma piękny głos i bardzo
się cieszę, że mogłam posłuchać jak śpiewa. Okazało się, że romskie pieśni mają
w sobie coś, co porusza moje serce.
Już mieliśmy wracać, gdy spotkała nas miła niespodzianka.
Pani Małgorzata pozwoliła nam obejrzeć swoją rzeźbę w jej prywatnym domu. Byliśmy
bardzo wdzięczni za tę możliwość, gdyż to naprawdę bardzo imponująca rzeźba. Jest
to wóz zrobiony z tektury, tak duży, że mieści w sobie kilkoro ludzi.
Jednakże wycieczka nie byłaby wycieczką kompletną bez małych
nieprzyjemności. Stała się rzecz bardzo przykra, która wystraszyła cały zespół.
Otóż Jason - nasz nowy członek zespołu (zdjęcie możecie znaleźć na facebooku)
zakrztusił się piórkiem. Na szczęście Olek w porę zareagował i przystąpił do
reanimacji, która zakończyła się powodzeniem. Jason czuje się już doskonale, a
Olek został naszym bohaterem ;)
Ogólnie dzień bardzo udany, na pewno pozostanie w mojej
pamięci na długo. Następny wyjazd dopiero w sierpniu, kierunek - Łemkowszczyzna. Już nie możemy się doczekać!
Wiki
0 komentarze:
Prześlij komentarz